poniedziałek, 15 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ VIII: Prawdziwi przyjaciele

Już jestem tutaj trzeci dzień. Nie można tu wytrzymać, na szczęście Lune i Aria dotrzymują mi towarzystwa. Aria to ta czarnogranatowa wilczyca. Ona nie ma żadnej mocy specjalnej, ale umie kilka sztuczek. Nauczyła się ich od Luny, dowiedziałam się, że są przyjaciółkami. A z Gmorkiem nadal nie da się rozmawiać; trzyma się Shafreyów i nie wiem, jak i czy w ogóle się do niego odezwać. Jedzenie dostajemy raz dziennie, ale nie jest dobre, dodatkowo nie ma go zbyt dużo. Shafreye oczywiście dostają go więcej i jest sto razy lepsze. I Gmork też. To nie do wytrzymania. Nic tu nie robimy, nie ma szans ucieczki, nikt tu nie przychodzi - tylko jakiś facet, co nas karmi. W sumie to bez sensu nas tu trzymają. Niepotrzebnie tu się znalazłam, niby jesteśmy tu, aby nas do czegoś wykorzystać, a tu tylko dają nam jeść i tyle. To dziwne. Bardzo.
W końcu głaz się odsunął. Zdziwiłyśmy się, ja, Lune i Aria, bo dzisiaj już dostałyśmy swoją porcję, Shafreye zresztą też. Do jaskini, a raczej naszego więzienia, wszedł nieznajomy mężczyzna. Podszedł do naszej trójki. Ukucnął blisko nas powoli, po czym w tym samym ślimaczym tempie wyciągnął rękę. Lune nie miała do niego zaufania. Uważała, że ten człowiek jest jednym z tych złych. Ale mi wydawał się osobą spokojną i wartą zaufania. 
Shafreye nie wiedziały, co się dzieje. Dotąd oni stali w kącie i rozmawiali, co chwila wrogo spoglądając na nas. Chyba coś knuli. Ale teraz wybiegły z kąta i zaczęli warczeć. Widocznie oni też nie wiedzieli, kim jest nieznajomy.
W tym czasie mężczyzna powoli wyjął z torby trzy mocne, całkiem długie sznury. Zbliżył się do nas bardziej. Lune drażniła jego obecność. Tuż koło jego ręki kłapnęła kłami w ostrzeżeniu. Mężczyzna jednak ani drgnął.
- Nie bójcie się - przemówił spokojnym głosem. - Jestem przyjacielem..
Nigdy nie miałam zaufania do osób, które mówią: "Spokojnie, możecie mi zaufać" czy coś podobnego. Zwykle wtedy spotykałam kłopoty. Jednak mężczyzna chyba rzeczywiście nie kłamał. Ale bardzo nie podobały mi się te sznury... Ale Lune uległa, gdy facet zakładał jej na szyję "smycz". Aria też. Więc ja też się poddałam. Wyszliśmy z jaskini.

Nie stało się nic złego. Szliśmy po prostu dalej. Zaczęłam ufać temu człowiekowi. W końcu doszliśmy do bardzo małej wioski, widocznie mężczyzna tam mieszkał, bo z jednego z domków wybiegła pewna kobieta i wpadła w jego ramiona. Widząc nas, nie odskoczyła, nie krzyczała, nie kazała zamknąć nas w klatce czy coś takiego. Zachowała się tak, jakby nas tutaj nie było. 
Weszliśmy do chatki. Była większa, niż mi się wydawało. Mężczyzna pozwolił nam obwąchać i obejść swoje domostwo, po czym usiadł na krześle. Kobieta natomiast podeszła do małej kołyski i wyjęła z niej maleńkie dziecko. 
To było trochę dziwne uczucie, być w chatce ludzi, którzy są normalną, spokojną rodziną. Znaczy się, owszem, jest ich wiele. Ale jaka rodzina z tak małym dzieckiem pozwoliłaby trzem wilczycom wejść do swojej skromnej chaty? Wydawało mi się to trochę podejrzane, ale niedługo potem zmieniłam zdanie.
Otóż facet dał nam dobre jedzenie, na prawdę znakomite, nawet próbował pogłaskać. Lune mu nie pozwoliła, Aria dała się od razu, a ja skapitulowałam po niecałej minucie. To było na prawdę przyjemne uczucie.  
Gdy zbliżała się noc, mężczyzna podszedł do świecy i dmuchnął w nią. Ta szybko zgasła. Powiedział "dobranoc" i przeszedł do innego pokoju wraz z żoną i dzieckiem.

Jeszcze długo leżałam na milutkim dywanie, przytulona do Arii i Lune, szepcząc z nimi o tej miłej rodzinie. Razem uzgodniłyśmy, że możemy zostać w tym domu trochę, ale nie za długo. Maksymalnie tydzień.

Zasnęłam szybko, ciesząc się wolnością i tym, że trafiliśmy na tych wspaniałych ludzi. Nie wiedziałam, jakim cudem on nas stąd wyciągnął, ale wiedziałam jedno: Aria, Lune i ta rodzina to moi prawdziwi przyjaciele.

3 komentarze:

  1. Hm...rozwija się całkiem fajnie. Myślę o co chodzi z tą rodziną, czy one tam zostaną, czy obudzą się gdzieś indziej, czy co...
    Ale mam jedno ale. Czcionka tekstu jest za bardzo...nie wiem jak to nazwać... z kaligrafowana. Ja umiem to przeczytać, jednak osoby z jakąś "wadą wzroku" mogą mieć problemy.
    Ogólnie fajne :) czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, zmienię czcionkę. Fakt, trochę trudno się czyta...

      Usuń
  2. Będę bardzo wdzięczna ;)

    OdpowiedzUsuń