piątek, 21 czerwca 2013

RozdziaŁ XIV: Nepeese i Derami

Przystanęłam dopiero wtedy, gdy zobaczyłam indiański namiot. Stałam na wzgórzu i patrzyłam z góry, jak z tipi wychodzi wysoka, opalona Indianka z długimi, czarnymi warkoczami sięgającymi prawie do bioder. Wyglądała młodo, miała chyba coś koło szesnastu lat, ale nie byłam pewna. Dziewczyna rozejrzała się i dopiero wtedy się wyprostowała.
Przedmiot, który trzymała w ręce, przyprawił mnie o dreszcze. Łuk. Przez ramię miała przewieszony kołczan ze strzałami.
Chciałam się wycofać, ale wtedy ona mnie zobaczyła. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, ciemnymi oczami, ale ku mojemu zdumieniu nie wyciągnęła strzały z kołaczanu i nie naciągnęła jej na łuk. Uśmiechnęła się, po czym poszła w swoją stronę. Zaraz, zaraz... nie w swoją stronę, tylko w moją. Poszła przed siebie, pod górę, a wtedy skręciła dwa razy w lewo i już stała za mną.
Odłożyła na bok łuk i kołczan, na tyle daleko, aby nie mogła go sięgnąć, jakbym na nią miała skoczyć. Nie chce walki? No, wiele jest takich jak ona. A potem skądś wyciągają broń i atakują z krzykiem. Pewnie gdzieś ma sztylet, na przykład w jednym ze swoich skórzanych butów.
Zaczęłam warczeć ostrzegając dziewczynę, ukazując kły. Szkoda by było, aby jej twarzyczka nie była już taka piękna, tylko pełna blizn...
W jej oczach był strach, ale też jakaś... radość. Dziewczyna była uśmiechnięta, mimo że wiedziała, że lepiej z wilkiem lepiej nie zadzierać. Schowałam kły, czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Ucichłam, prostując się. Patrzyłam na nią, jak się zbliża, a potem kuca półtora metra przede mną. Wyciągnęła rękę w moją stronę, powoli, przemawiając do mnie spokojnie. Nie rozumiałam jej słów, owszem, słyszałam jej głos, ale nie miałam ochoty znów słuchać gadek, że ktoś jest moim przyjacielem i nie chce nic mi zrobić.
Jednak po chwili usłyszałam imię Derami. Zamarłam, patrząc na nią uważnie. Ta zamilkła.
Dziewczyna dotknęła mojego pyska, jej palce przesunęły się na czoło, a potem na czubek łba. Zaczęła mnie głaskać, co było bardzo miłym uczuciem. Dawno nikt mnie nie głaskał... Położyłam się, tak lubiłam, gdy ktoś mnie głaszcze.
Ale po chwili przypomniałam sobie, że nie jestem psem, tylko wilkiem, dhamonem! Zerwałam się na nogi.
Dziewczyna zaśmiała się, widocznie rozumiejąc, o co mi chodziło. Wreszcie kontynuowała rozmowę, mówiąc, że wie o Deramim i mnie dużo, gdyż mój prawdopodobny brat jest jej przyjacielem... Nie wiem, skąd ona ma te informacje, przecież ludzie nie rozumieją mowy zwierząt..! Może to jakieś czary..? Szybko odepchnęłam od siebie tę myśl, śmiejąc się w duchu.
W końcu powiedziała, że mnie do niego zaprowadzi. Warknęłam.
- Rozumiem, rozumiem... - mruknęła dziewczyna. - Dlaczego tak nie chcesz go spotkać?
Nie wiedziałam sama, dlaczego.
- Chodźmy - powiedziała stanowczo Indianka i wstała. Podniosła łuk i kołczan, przedtem mówiąc, że zaraz go weźmie i nie mam się bać.
Poszła w swoją stronę, a w końcu przystanęła, sprawdzając, czy idę. Wtedy ruszyłam za nią.

* * * 


Jak się okazało, Derami czekał przy tipi.
Nie miałam ochoty na rozmowę. Miałam do załatwienia dwie rzeczy; sprawdzić, co mnie wczoraj czy kiedyśtam walnęło w głowę, a przede wszystkim gdzie jest Gmork.
Staliśmy przed sobą, nic nie mówiąc, a Indianka w tym czasie weszła do swojego namiotu.
On wiedział, że nie mam ochoty rozmawiać o naszym pokrewieństwie. Nadal miałam podejrzenia, czy w ogóle to prawda.
- Ma na imię Nepeese - powiedział w końcu, aby jakoś zacząć rozmowę. - To po indiańsku znaczy...
- ...wierzba - przerwałam mu. - Tak, wiem.
Wtedy sobie coś uświadomiłam... Wróciły do mnie wspomnienia z przeszłości. Przypomniałam sobie Deramiego, jak był jeszcze szczeniakiem, jak ja sama byłam małą wilczycą. Wróciły do mnie wspomnienia, jak często robił sobie żarty z mojego znaku na łapie, i jak razem śmialiśmy się z indiańskiego języka. Mahigun - wilczyca. Kiedyś było to dla nas bardzo zabawne.
Uśmiechnęłam się lekko, a Derami patrzył na mnie ze zrozumieniem, w ciszy. Podniosłam wzrok, a on wtedy też się uśmiechnął.
Czyli rzeczywiście byliśmy rodzeństwem...
Mój brat widocznie chciał w jakiś sposób wyjaśnić to Nepeese, wbiegł do tipi. Ja natomiast zostałam, mimo że w środku coś kazało mi biec.


1 komentarz:

  1. Fajne. Dobrze że odzyskała pamięć, i wreszcie przekonała się że to jednak jej prawdziwy brat. A dalej co? :)

    OdpowiedzUsuń